Szczęścia szukać na talerzu - czemu nie? W
niektórych produktach żywnościowych aż kipi od naturalnych
antydepresantów: magnezu, witamin z grupy B, kwasów tłuszczowych omega-3
i innych. Oto radosne menu na ratunek zszarganym nerwom.
Aby twój układ nerwowy mógł pracować na
pełnych obrotach potrzebuje węglowodanów. Najszybciej energia dociera do
niego z cukrów prostych tj. wyroby cukiernicze, białe pieczywo czy
owoce. Jednak bezpieczniejsze zasilanie zapewniają mu węglowodany
złożone, czyli produkty pełnoziarniste - ciemne pieczywo, makaron,
płatki zbożowe.
Są one niczym stały dopływ prądu o najbardziej
optymalnym dla całej instalacji natężeniu. Rozkładają się stopniowo i
powoli. Cukry proste zaś są niczym krótkie, niespodziewane i bardzo
mocne uderzenia elektryczne, które mogą przyczynić się do zniszczenia
całego systemu i przepalenia okablowania. Ich spożycie szybko rozwiązuje
problem jedynie na krótko.
Rogalik z czekoladą na początku postawi cię na nogi, by zaraz cię z
nich z powrotem powalić. W organizmie bowiem dojdzie do wyrzutu
znacznych ilości insuliny, przez co po chwili poziom cukru we krwi
spadnie do stanu jeszcze niższego niż jeszcze przed jego konsumpcją.
Bezpieczniej wybrać grahamkę, niedosładzane musli lub danie wykonane z
mąki pełnoziarnistej (coraz łatwiej je nabyć w zwykłym sklepie). Te
produkty nie zostały oczyszczone z całego dobra, które w zbożu siedzi,
czyli m. in. przeciwstresowych witamin z grupy B, magnezu oraz sycącego i
usprawniającego przemianę materii błonnika.
Po spożyciu papryczki chili czujesz piekielną
ostrość, która zakrawa wręcz o ból. Masz wrażenie jakby cię coś
poparzyło, a mimo to odczuwasz swojego rodzaju przyjemność. Skąd się
bierze ta sadomasochistyczna kulinarna żądza?
Zawdzięczamy ją kapsaicynie - ten alkaloid nadaje wszystkim produktom, w których składzie występuje, piekący, pikantny smak.
Kapsaicyna powoduje pobudzenie układu nerwowego
podobne do tego, które następuje, gdy się oparzymy lub uszkodzimy ciało.
W efekcie układ nerwowy wysyła sygnał alarmowy o zranieniu w postaci
bólu. Organizm natomiast śpieszy z pomocą, aby nam ulżyć w cierpieniach i
rozpoczyna produkcję endorfin, naturalnych substancji wywołujących stan
euforii i szczęścia o działaniu przeciwbólowym.
W rzeczywistości, kapsaicyna z papryczki chili
wysyła organizmowi fałszywy alarm - tkanki ciała nie są przecież w żaden
sposób naruszone, ani mechanicznie, ani termicznie. Tymczasem, my za
sprawą endorfin gaszących pożar, którego nie było, możemy się poczuć
niemal uskrzydleni.
Poza powyższym efektem ubocznym kapsaicyny
zawartej w papryczkach chili jest m. in. rozruszanie metabolizmu i
ogólne rozgrzanie ciała. Aby pobudzić trawienie i termogenezę, wystarczą
już małe jej dawki. Kapsaicyna w dużych ilościach może być szkodliwa
dla wątroby, a nawet, co dotyczy raczej syntetycznego czystego proszku,
toksyczna.
Jeśli ostra potrawa wznieci pożar w twoich ustach, gaś go tłustymi
płynami lub olejami. Popicie wybitnie ostrych dań napojami na bazie wody
może spowodować efekt przeciwstawny od zamierzonego - płyn
rozprzestrzeni związek chemiczny po całej jamie ustnej i przełyku.
Tłuszcz szkodzi zdrowiu? Nie w tym przypadku.
Kwasy tłuszczowe omega-3, w które obfitują tłuste ryby, tj. łosoś,
makrela, sardynki, węgorz czy śledź, to nie tylko balsam dla układu
krążenia i naturalny przyjaciel odporności. Okazuje się, że u osób, które zapadają na
depresję, zaobserwowano niższe stężenia tych tłuszczów
wielonienasyconych. Troska o ich stałe uzupełnianie może przeciwdziałać
występowaniu zburzenia nastroju. Tłuszczami omega-3 karmi się także mózg -
dowiedziono, że poprawiają jego ukrwienie, przyspieszają przesyłanie
sygnałów nerwowych, a więc pozytywnie wpływają na kojarzenie, pamięć i
myślenie. Są niczym płaszcza ochronny dla komórek nerwowych,
zabezpieczający je m. in. przed zmianami neurodegeneracyjnymi, w tym
wciąż nieuleczalną chorobą Alzhaimera (działają przeciwzapalnie). Jednym
słowem, dbają o to, by nasz intelekt funkcjonował na medal niezależnie
od wieku i predyspozycji. Poza kwasami omega-3 tłuste ryby to także
skarbnica słonecznej witaminy D. Latem i w cieplejsze pory, nasz
organizm pod wpływem promieni słonecznych wytwarza ją sam w skórze.
Gorzej jest w chłodnym sezonie, gdy naturalnego światła słonecznego
dociera do nas dużo mniej. Nie mówiąc już o tym, że w ziąb spędzamy
stosunkowo mało czasu na świeżym powietrzu - a to najlepszy sposób na
doładowanie się tą witaminą. Osobom unikającym spacerów i spędzających
większość dnia w zamkniętych pomieszczeniach często jej brak, co może
skutkować m. in. pogorszeniem samopoczucia. Dla poprawy formy
psychicznej i w trosce o zdrowe kości warto zasilić swoje konto, jeśli
nie słońcem, to choćby rybim menu. Szczególnie, że ryby, zwłaszcza morskie, należą do naturalnie słonych
pokarmów. Wydaje ci się to wadą? O ile, sól kuchenna, nie cieszy się
dobrą renomą i należy bardzo uważać na spożywane jej ilości, odrobina
słoności w postaci ryb dostarczy nam wystarczającej porcji sodu.
Pierwiastek w umiarkowanych dawkach nie tylko pomaga nam zachować
równowagę wodno-elektrolitową, a całkowite wyeliminowanie go z diety
może powodować zachowania typowe dla obniżonego nastroju, np. rezygnację
z dążenia do przyjemności oraz wykonywania uprzednio lubianych
czynności.
Czekolada - stymulująca siła kofeiny i teobrominy
Kawałek czekolady na poprawę nastroju w
pracy, lody czekoladowe na złamane serce i czekoladowe ciastko na
jesienną chandrę - skąd się bierze działanie intensywnie kakaowej,
rozpływającej się w ustach słodyczy?Czekolada zawiera w sobie środki stymulujące
układ nerwowy: pobudzającą i dodającą energii kofeinę oraz alkaloid o
podobnym do niej, choć nieco słabszym, działaniu - teobrominę. Ten miks
rzeczywiście doładuje akumulatory, choć raczej na krótko niż długo.Za poczucie przepełniającej radości po spożyciu
czekolady odpowiedzialne są endorfiny, które wydzielają się w organizmie
osoby, która pokusiła się na ten rodzaj słodyczy. Endorfiny znane są z
wywoływania stanów euforycznych, uśmierzania bólu. Przejmują one nad
tobą panowanie nie tylko po czekoladowej rozpuście, ale też gdy jesteś
zakochany czy intensywnie ćwiczysz przez dłuższy czas.
Uwaga jednak czekoladoholicy, wasz ulubiony przysmak, to oprócz
niemierzalnej rozkoszy podniebienia oraz wymienionych dobroczynnych
substancji, także spore ilości tłuszczu i cukru. Te zaś mogą szybko
przysporzyć dodatkowych centymetrów tu i ówdzie, zwiększyć ryzyko
zapadnięcia na niektóre choroby, a także za sprawą skaczącego poziomu
glukozy we krwi przyczynić się do męczących wahań nastroju i
mentalno-fizycznej ociężałości. Z tego względu najrozsądniej decydować
się na niezbyt duże ilości czekolady o wysokiej zawartości bogatego w
magnez kakao.
W szpinaku, tak jak w innych warzywach
liściastych, siedzi całkiem sporo kwasu foliowego. Jest on niezbędny do
prawidłowego rozwoju i funkcjonowania układu nerwowego. Szczególne
znaczenie odgrywa zwłaszcza u samych początków życia, tzn. w życiu
płodowym. Kobiety powinny przyjmować go w zwiększonych ilościach
najlepiej już na 3 miesiące przed planowaną ciążą i w 3 pierwszych
miesiącach jej trwania. To jeden z lepszych środków chroniących przed
wystąpieniem wad rozwojowych.
Układ nerwowy na czele z mózgiem potrzebuje go
jednak także później. Jego spożycie uaktywnia
uspokajająco-doenergetyzowujący miks serotoninowo- noradradrenalinowy.
Aby kwas foliowy mógł się dobrze przyswoić, warto skonsumować go z
produktami bogatymi w żelazo. Nasza propozycja: szpinak z odrobiną
czerwonego chudego mięsa.
Szpinak to także skarbnica nadającego zielony
kolor chlorofilu. Tak zwana "roślinna krew" wymiecie z organizmu
toksyny. Za sprawą jego liści udzieli ci się moc dbających o młodość
ciała i umysłu antyoksydantów, które przeciwdziałają wolnym rodnikom
powstającym m. in. wtedy, gdy się stresujemy.
Jeśli nie lubisz szpinaku, możesz w zastępstwie sięgnąć po brokuły, brukselkę lub sałatę.
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,101460,12718413,szpinak-lisciaste-zasilanie-kwasem-foliowym,,5.html
Prześlij komentarz