Wszyscy chyba już przyzwyczailiśmy się do współczesnego kultu czystości.
W dobie epidemii i fali zachorowań na choroby brudnych rąk nie dziwi
fakt, że na kwestię higieny zwracamy większą uwagę. Szczególnie u
dzieci, dla których kontakt z groźnymi drobnoustrojami jest szczególnie
niebezpieczny. Tylko czy chowając pociechę w sterylnych warunkach na
pewno zapewniamy mu idealne warunki do dorastania?
A za naszych czasów…
Jeszcze pokolenie dzisiejszych młodych rodziców
doskonale pamięta czasy, kiedy brud był dla dziecka synoni-mem radości.
Wszystkie najfajniejsze zabawy odbywały się w towarzystwie błota, piasku
lub przy-najmniej brudnej kałuży. Poczynając od piaskownicy i placu
zabaw, przez osiedlowe trawniki i rosnące wzdłuż drogi drzewa, aż po
pobliskie łąki i pola - słowem wszędzie tam, gdzie można było całym sobą
poświęcić się zabawie, było najlepiej.
Także w domu nikogo nie dziwił widok maluchów
umazanych kolorowymi farbkami czy kredą, pre-zentujących czarne od ziemi
paznokcie i okurzoną koszulką i pokazujących wyszczerzone, fioletowe od
świeżych jagód zęby. Tak, "za naszych czasów" zabawa wyglądała zupełnie
inaczej... Czy dziś dzieci już się tak nie bawią?
Higiena dziś
Bawią się. Tym, co uległo najbardziej radykalnej
zmianie jest jednak podejście rodziców do czystości i higieny dzieci.
Mrożące krew w żyłach historie szpitalne o dzieciach, które przyniosły z
piaskownicy zarazki, będące źródłem zakażenia
i świadomość, jak wiele niebezpiecznych substancji zawiera ziemia czy
woda w kałuży, każą uważnie przyglądać się wyglądowi dziecka podczas
zabawy.
Nie oznacza to wcale, że współczesne dzieci nie
mają szansy się pobrudzić, jednak nasza interwencja (i sama jej
potrzeba) jest o wiele szybsza niż reakcja naszych mam i babć. Mimo iż
doskonale pamiętamy radość z umorusanej buzi i podartych spodenek, sami
podchodzimy do kwestii czystości u własnego dziecka z dużą ostrożnością.
Szczęście na ziemi
Kontakt z bakteriami jest kluczowy dla budowania
układu immunologicznego dziecka. Jego "mały" organizm uczy się odróżniać
dobre i złe bakterie, a następnie buduje naturalną barierę ochronną.
Jak
się okazuje - całkiem niesłusznie, bowiem brud może być nawet
sprzymierzeńcem dziecka. Według badań brytyjskich naukowców kontakt z
ziemią (glebą), a konkretniej bakteriami, które się w niej znajdują,
mogą pobudzać produkcję serotoniny, czyli słynnego hormonu szczęścia.
Niczym nieskrępowana zabawa w plenerze wpływa
pozytywnie także na ogólny stan zdrowia i rozwój psychofizyczny malucha.
Lekarze wciąż też przypominają, iż kontakt z bakteriami jest niezbędny
do wytworzenia się naturalnej odporności. Mały organizm musi „nauczyć
się" odróżniać dobre i złe drobnoustroje
i uodpornić się na te, które mogą mu zaszkodzić. Dzięki kontaktowi z
nimi podczas zabawy - na świeżym powietrzu czy w domu - układ
immunologiczny dziecka ma szansę prawidłowo się wykształcić i chronić
pociechę przed poważniejszymi schorzeniami.
Oczywiście, jak we wszystkim, także tu należy
zachować zdrowy rozsądek. Nawyk mycia rąk przed jedzeniem i niewkładania
do buzi przedmiotów znalezionych w piaskownicy czy na podwórku musi być
maluchowi wpojony jak najszybciej. Podczas kontrolowanej zabawy jednak,
zanim upomnimy dziecko, które pozwoliło sobie w zabawie na więcej niż
zwykle, oceńmy realnie zagrożenie i zasta-nówmy się, czy sporadycznie
zaczernione od ziemi kolana, zamoczone brudną kałużą spodenki czy
"uciapane" farbami rączki są faktycznie zagrożeniem dla naszego dziecka.
A potem pozwólmy mu po prostu się świetnie bawić!
Prześlij komentarz