„To słabość, to
foch na życie frustratek, albo widzi-mi-się znanych” – tak myślałam o
depresji. Ale zrozumiałam – jedno wydarzenie, jedna porażka może
popchnąć cię tam, gdzie myślałaś, że lądują tylko słabi” mówi Karolina,
34 lata.
Karolina jest ładna. Kolorowa spódnica,
zupełnie niejesienna, kolorowe paznokcie– każdy w innym kolorze. „Nie
patrz tak na mnie. Kolory to życie. Za szaro jesteś ubrana. Obudziłaś
się w dobrym humorze? Na pewno?! Wiesz, ja też udawałam”.
Karolina ma:
10-letniej córki, kota, mieszkanie. I marzenia. Podobno z tymi
marzeniami, to nie do końca tak prosto, bo są momenty, gdy ich nie ma.
A to powinien być sygnał alarmowy.
Karolina nie ma: męża (każe mi napisać, że już, i że uff) i pieniędzy.
I nie ma już (każe napisać słowo „chyba”) depresji. Choć rok temu siedziała na krześle w rejonowej przychodni. Psychiatrze powiedziała, że nie może spać, jeść nie może i żyć jej się nie chce. Czuła wstyd (chyba). „Nie
mam wyjścia, muszę pana prosić o jakieś leki, ale nawet nie wiem czy
pan jest dobry”. To było tuż po tym jak zawaliła swój największy i
wymarzony projekt. Więc kiedy lekarz zrobił się ostrzejszy („Nie musi
pani u mnie siedzieć”) ona zrobiła się milsza. Potrzebowała pomocy.
Ponad
miesiąc temu (bo jeszcze było tak ciepło i tak miło) Karolina napisała
krótki przewodnik depresji. Chce go wydać. W notatniku zapisała „Sześć twarzy depresji”.
Pęd
Na
początku jest życie pożądane. Szybkie. Masz dwadzieścia parę lat ,
urodę, możliwości i pewne rzeczy wydają się oczywiste. Szczególnie,
jeśli pochodzisz z domu, gdzie rodzice są lekarzami. Ale przecież nie
muszą być lekarzami. W każdym z domów, gdzie nikt nie choruje na
depresje. I nikt nigdy nie narzeka. Mama, gdy jest smutna sprząta albo
pracuje. Tata…. tata mówi często: „Rób coś, a smutna nie będziesz”.
Nie
zastanawiasz się nad relacjami rodzinnymi. Masz brata, sześć lat
młodszego. Tak, kiedyś w gabinecie lekarskim poczujesz, że byłaś o niego
zazdrosna. Wcześniej nie masz na takie myślenie czasu. Kończysz studia,
wychodzisz za mąż za chłopaka, w którym kochasz się od liceum.
Tworzycie dom, rodzisz dziecko. Masz poczucie kontroli. „Ciężka praca w
życiu wystarczy”, mówisz sobie. Masz dobrą pracę, dziecko ogarnięte,
męża kochanego. Ładny ten obrazek. W domu kwiaty i porządek. Bez chaosu i
kurzu. Nie, nikomu nie mówisz, że o drugiej w nocy szorujesz zmywarkę,
bo nie zaśniesz bez braku pewności, że lśni. Nikomu (sobie też) nie
mówisz, że mąż jednak za dużo piw wypija do kolacji i za dużo siedzi
przed komputerem. Jakbyś zaczęła myśleć, to byś przestała biec. A jest
tyle rzeczy do zrobienia.
Moja historia nie musi być twoja. Może różnią się szczegóły, ale pamiętaj, jeśli pędzisz zanadto: uważaj. Możesz szybko zderzyć się ze ścianą.
Niepokój
Między
tobą i mężem gorzej. Nie, nie ma jakiegoś konfliktu. Jesteście zgodnym
małżeństwem. No tak, on za dużo pije. Ale przecież nie upija się. No
dobrze, upija się, ale nikomu nie robi krzywdy. Wolisz udawać, że nie
widzisz. Wow, grasz w tę grę: „każdy czasem musi się napić” (to o jego
alkoholu), „każdy musi pracować” (o
jego pracy), każdy czasem się nie zgadza (o waszej relacji). Tak,
rozumiesz, że słowo „zgodne” jest jednak trochę pejoratywne.
W
pracy trochę gorzej. Ale naprawdę tylko kapeczkę. Tyci, tyci. Nie
nadążasz, jesteś zmęczona. Tyle tego. I mniej pieniędzy. Zupełnie nie
wiesz, jak kilka lat wcześniej ogarniałaś tak dużo więcej rzeczy.
Unikasz słowa: „wypalenie zawodowe”. Tuż za nim podąża przecież słowo:
„przegrana”. O nie, okropne.
Czasem tylko TO czujesz.
To dziwne coś. Zalega w sercu. Albo w żołądku. Albo w brzuchu. Budzi
cię w nocy, o ile w ogóle śpisz, wibruje w sklepie, podczas rozmowy
telefonicznej. Takie niby nic. A jednak czujesz, że COŚ nie tak. To coś
jest zaprzeczeniem spokoju.
Moja historia nie musi być twoja. Ale jeśli za często czujesz niepokój – to nie jest dobrze.
Złość
Za
to co wyżej. Okropnie złoszczą cię inni. O nie, nikomu o tym nie
mówisz. Czujesz jednak, że za często zaciskasz pięści. W korku, w
sklepie, na ulicy. Masz ochotę, żeby wszyscy się odczepili. Telefon
brzęczy, zadania się piętrzą, każdy czegoś chce. Jeśli w domu nauczyli
cię, że jedną z największych wartości jest opanowanie, nikt nie wie, że
tak reagujesz na świat. Ale reagujesz. Za bardzo. Wybuchasz
na męża, na dziecko, koleżankę. Słyszysz: „zmieniłaś się”, „co ci
jest?”. A tobie jest wszystko. Drażni cię świat. „Masz problemy?”, pyta
przyjaciółka.
Nie, ty nie masz problemów. Mąż nie pije za dużo, dziecko jest wspaniałe, praca cudowna. Przerabiałyśmy to, prawda?
Moja historia nie musi być twoja. Ale nadmierna złość nigdy nie jest normalna. Ludzie szczęśliwi nie są źli.
Poczucie winy
No
cóż, prawda jest brutalna. Królowa organizacji przestaje ogarniać.
„Zrobiłaś to dla mnie?” „Przygotowałaś?”, toniesz w papierach. Maile
zapychają ci skrzynkę, połowy jeszcze nie odczytałaś. Masz tyle do
zrobienia, że w końcu boisz się otworzyć komputer. W głowie huczy ci
zwrot: „powinnaś”. Nie potrafisz się skupić na zebraniu w szkole, a
przecież nie tak dawno byłaś w trójce klasowej i organizowałaś wycieczkę
dla wszystkich uczniów. Miałaś w skrzynce setki maili. I ogarniałaś.
Czytałaś dziecku bajki, piekłaś ciasto i rysowałaś. Już nie potrafisz
rysować. Myślisz za to: „Czy ona nie mogłaby pójść spać”. Sama też
myślisz o śnie, dużo myślisz. Ciepła kołdra, w której się zaszyjesz, bez
dostępu do nikogo. Tak, nikogo. Seksu też nie pragniesz jak kiedyś. W
ogóle go nie chcesz. W bluzie z kapturem zrobisz sobie z kołdry kokon.
„Jestem straszna”, myślisz. „Straszna” .
Moja historia nie musi być twoja. Ale poczucie winy jest niszczące. Jeśli czujesz je zbyt często – powinnaś zwrócić się po pomoc.
Strach
Już
nie niepokój tylko strach cię budzi. I rzadziej ci pozwala zasnąć. Dwie
godziny spania, potem czuwanie, woda w kuchni, telewizja, książka i
znów próba. Boisz się. Tak, to dziwne, twoje noce zbudowane są ze
strachu. Snujesz wizję dramatów w pracy, w życiu, z dzieckiem, o mężu
już nie mówiąc, bo wciąż nie zauważasz, że on za dużo pije. Boisz się, że już nie
umiesz podjąć decyzji, że musisz pójść jutro do urzędu, zrobić
prezentację. Czasem odwołujesz, innym razem wstajesz, kąpiesz się i
idziesz robić to, czego tak się bałaś w nocy. W końcu od czego jest
nervosol i ziołowe tabletki na uspokojenie.
Moja historia nie musi być twoja. Ale strach nie jest wpisany w nasze istnienie. Nie tyle, nie tak często.
Niemoc
Pewnego
dnia odprowadzasz córkę do przedszkola, w pracy mówisz, że masz grypę,
znów wchodzisz do łóżka. Każda czynność jest trudna. To się ciągnie
tygodniami. Nie chce ci się umyć głowy, kupić nowych ciuchów. Po co?
Anhedonia– dziwny stan bez emocji. I tych i dobrych, i złych. Już się
nie boisz, że jesteś nieodpowiedzialna, nie czujesz, że masz idealne
życie. Jest wielkie nic. Twoim jedynym sprzymierzeńcem jest łóżko.
Bliscy mówią, że zwariowałaś.
Moja historia nie musi być twoja. Ale jeśli nie chcesz znaleźć się w punkcie 5 – nie zaniedbuj wyżej wymienionych objawów. Potrzebujesz pomocy.
PS. Karolina. Rok ciężkiej depresji. Proszki, proszeczki, tabletki, amnezje.
Fajna
żona, matka, koleżanka. Tylko siebie gdzieś zgubiła. O, znalazła. W
łóżku. U psychiatry, w rejonowej przychodni, której kiedyś się tak bała.
Prześlij komentarz